Toma:
Drogi Jeszuo,
Tak jak przewidywałeś w jednym z ostatnich przekazów, powoli rozpoczyna się fala protestów przeciwko totalitarnemu reżimowi, jaki chce zostać wprowadzony. Media mainstreamowe prezentują “jedyną słuszną i prawdziwą” wersję wydarzeń “wirusowych”, a wszelkie informacje, które starają się te pseudo-prawdy zakwestionować, są cenzurowane i usuwane z internetu. Świat zewnętrzny wydaje się obierać kurs w stronę dystopijnej, totalitarnej przyszłości. Ta wizja średnio mi się podoba. Doradzałeś nam, aby zerwać nasze więzi energetyczne oraz zależności z “systemem”. Proszę Cię o informację, w jaki sposób mamy to zrobić. Czy mamy brać czynny udział w “walce” o wolność, w demonstracjach, tworzeniu nowych struktur wolnych od “zniewolenia”?
Jeszua:
Mój Drogi Bracie,
To są ważne pytania które miały zostać zadane.
Proszę Cię o przypomnienie naszym czytelnikom, co kreuje “rzeczywistość zewnętrzną”, sen o czasie?
Toma:
Rzeczywistość zewnętrzna tworzona jest zgodnie z pragnieniem danej Duszy, a w wypadku Ziemi – jest to suma pragnień dusz, które ją zamieszkują.
Jeszua:
Dobrze. Czego pragną te dusze? Czego pragnie “ogół”, większość?
Toma:
Względnego spokoju, wygody, komfortu oraz braku konieczności samodzielnego myślenia i samodzielnego brania odpowiedzialności za stan świata, środowiska, własnych poczynań.
Jeszua:
I dokładnie to jest kierowane!
Widzisz, w momencie, w którym WYGODA staje ponad PRAWDĄ, w momencie, gdy TAK JEST LEPIEJ, BO NIE TRZEBA NIC ROBIĆ staje ponad PRAWDĄ – wtedy, zaprawdę wtedy mamy PROBLEM. Nie problem REALNY, o czym wspominaliśmy wielokrotnie, lecz problem w złudzeniu, w fałszu, w ułudzie.
Toma:
Jeżeli dobrze rozumiem oraz pojmuję Twój ciąg rozumowania oraz gdzie te myśli prowadzą, to obecna sytuacja służy po prostu “potrząśnięciu” świadomością kolektywną na tyle mocno, aby potrzeba komfortu oraz naiwnego spokoju, oraz porządku stały się mniej istotne, niż potrzeba Prawdy oraz życia Prawdą?
Jeszua:
Oczywiście 🙂 Pisz dalej.
Toma:
Czyli innymi słowy, cała ta “patologia”, która jest teraz obnażana, to nic innego jak pokazanie ludziom w jakim systemie żyli, w co byli uwikłani, komu służyli oraz kogo słuchali? Brzmi to wszystko jak fantastyczna okazja do przebudzenia na masową skalę, do narodzin Nowej Ziemi…
To fascynujące…
Jeszua:
Interesujące tak, czy to się jednak ziści? Tak, w długim okresie Nowa Ziemia na pewno zostanie urodzona, na pewno Nowa Świadomość zatriumfuje.
Toma:
Dochodzimy do sedna mojego pytania. Czy Nowa Świadomość zatriumfuje teraz? Czy teraz będziemy świadkami upadku starego systemu (który de facto już był totalitarny – nie oszukujmy się – po prostu teraz to wyraźniej widać)? Na pewno to zależy od naszych działań, od naszych życzeń, pragnień Duszy…
Jeszua:
Tak owszem. To, co dzieje się obecnie na Ziemi to nic innego jak WOŁANIE o DZIAŁANIE. Działanie rozsądne, konstruktywne, oparte na dowodach, a nie chęci zniszczenia “starego porządku” (stąd odniesienia do nie powielania “rewolucji bolszewickiej” w ostatnich przekazach – przyp. Toma). Chcąc nie chcąc, macie co jeść, nie ma (póki co) otwartej wojny, odrobiny prywatności oraz swobód jeszcze istnieją, a prawdziwe choroby zakaźne, które naprawdę dziesiątkowały społeczeństwa przez wieki, zostały opanowane.
Toma:
Innymi słowy, wskazujesz na to, że mamy być za co wdzięczni, że i tak mamy o wiele lepszą sytuację, niż na przykład przeciętny Polak sprzed kilkuset czy kilkudziesięciu lat? Na pewno jest nam wygodniej, a władza nie używa otwarcie aż tak totalitarnych metod jak w najgorszych reżimach XX wieku. Z kłamstwem oraz propagandą są jednak bardzo obeznani, znają ludzką psychikę. Pod względem konstrukcyjnym oraz organizatorskim, plandemia to istny majstersztyk. Jednak mam wrażenie, że etap oświecania ludzkiej świadomości nie był przez planistów tego “dzieła” brany pod uwagę! Powiedz mi drogi Jeszuo, jak żyć? Co robić? Na pewno moim marzeniem jest posiadanie większej ilości swobód oraz wolności w polu czasu!
Jeszua:
Kto Ci zabrania? Jesteś wszak wolny. To tylko STRACH przed SYSTEMEM powstrzymuje Was od działania. Gdybym ja bał się:
- Cezara
- Arcykapłanów
- Piłata
To zaprawdę, nie rozmawialibyśmy teraz 🙂 Musisz zrozumieć oraz wyczuć mój obywatelu, kiedy zgadzanie się na pewne prawa oraz zwyczaje, na przykład preferencja monogamii, pewnego rodzaju wolność gospodarcza, wspólne inwestowanie w rozwiązania problemów społecznych, infrastrukturalnych – kiedy to wszystko ma sens – a kiedy po prostu jesteś proszony o nie posiadanie praw, roszczeń, oddanie wszystkiego co masz i czekanie z założonymi rękami aż “rząd” zaofiaruje Ci rozwiązanie. Takiego rodzaju naiwność na pewno musi odejść. Jeżeli myślicie że najbliższe miesiące czy też lata będą dla Was latami siedzenia w spokoju z założonymi rękami – mylicie się. Jeżeli pragniecie odmiany w formie, czasami konieczne jest zakasanie rękawów i wzięcie sprawy w swoje ręce, zabranie się do roboty.
Toma:
Czekaj czekaj 🙂 A co ze słowami Proście, a będzie Wam dane? A co z szukajcie wpierw Królestwa i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie Wam dane?
Jeszua:
Oczywiście. Te słowa w dalszym ciagu obowiązują. Powiedz mi drogi Bracie, dokąd doprowadziło Cię poszukiwanie pokoju wewnętrznego, pokoju Królestwa?
Toma:
Do obecnej chwili. Do chwili kiedy te wszystkie kłamstwa elit są obnażane.
Jeszua:
No właśnie! I co dalej będziesz z tym robić? Czy zatrzymasz się? Czy teraz będziesz czekał aż niewidzialna ręką sama to posprząta? A co jeżeli masz ochotę na dokładnie taką kreację, jaka tworzona jest obecnie? A co jeżeli chcesz się zabawić w takie właśnie “podchody”?
Czy jeżeli jesteś głodny, a widzisz, jakie produkty są dostępne w kuchni, co można ugotować, to czy czekasz aż aniołki Ci je ugotują, czy też po prostu działając z inspiracji gotowanie dzieje się samo, z Twoim udziałem, poprzez Ciebie?
Toma:
Tak jak napisałeś. Z inspiracją wszystko dzieje się samo, choć z moim udziałem i poprzez moje konkretne zamierzenia i działania w formie. Różnica jest taka, że w inspiracji zawsze “wychodzi” (nawet jeżeli w formie okazuje się, że to był wyłącznie eksperyment który miał mnie czegoś ważnego nauczyć), a bez inspiracji nigdy nie wychodzi.
Jeszua:
Widzisz mój Drogi Przyjacielu, Mój Drogi Bracie.
Dotarłeś przeto, dotarliście przeto do wielkiego sekretu Mistycznej Drogi, Mistycznej Podróży. Owszem, ten świat złudzeń nie istnieje, jest iluzją. Czy to powstrzymuje Boga w działaniu, w wyrażaniu się poprzez niego (przez świat – przyp. Toma), w dokonywaniu zmian, w zabawie?
Nie do końca chyba, prawda?
Toma:
No tak. Bóg cały czas działa, cały czas kreuje. To ciągły taniec. Taniec bez wysiłku, gdzie tancerz i taniec stapiają się w jedno. Mój umysł ma jednak tę słabość, że próbuje na siłę stworzyć tę niewidzialną linię podziału pomiędzy “duchowością” a sprawami “materialnymi”.
Jeszua:
A co jeżeli to jedno i to samo? Czasami zajmujesz się sprawami na wyższych poziomach gęstości (praca mentalna nad sobą oraz pragnieniami, praca z emocjami), a czasami “schodzisz w dół” aby zobaczyć, w którym miejscu jesteś, kiedy zaczynasz wizje oraz plany Boga przelewać na papier czy też w czyn.
Toma:
Innymi słowy, mamy działać z inspiracji, z pola wdzięczności, z pola Miłości, ale działać i nie bać się tego.
Jeszua:
Tak, przy jednoczesnym pamiętaniu o poszukiwaniu jedynie Pokoju Królestwa oraz Sprawiedliwości jego.
Toma:
Trudno jest wychwycić ten moment. Czasami boimy się działać, bo myślimy że nie jesteśmy w inspiracji, a jesteśmy. Czasami myślimy, że jesteśmy w inspiracji, a nie jesteśmy i działanie wychodzi nie za bardzo.
Jeszua:
Oczywiście. To jest proces uczenia się, uczenia się słuchania własnego serca, własnych marzeń, wizji. Radosny proces!
Toma:
Ostatnio wspominałeś o tym, aby porzucić marzenia…
Jeszua:
Nie łap mnie za słowa Przyjacielu. W obu tych kontekstach miałem na myśli inną rzecz, choć faktycznie użyte zostało to samo słowo. Marzenie w kontekście egotycznym – ja chcę tak czy siak bo ja tak powiedziałem – to jest czyste ego. A słuchanie Głosu Boga, który zaprawdę MA jakąś wizję na Twoje Życie i wcielanie JEGO marzeń w Życie, które tak naprawdę na najgłębszym poziomie są TWOIMI marzeniami, jak to określisz? 🙂
Toma:
No tak, to są odrębne rzeczy. Jedno to czysto egotyczne marzenia – to jest taki śmietnik. A drugie to Boskie Marzenia wobec danej jednostki – marzenie Boga oraz danej Duszy. Egotyczne marzenia – bez mocy; marzenia Boga – nieograniczone.
Wow… Co za odkrycie! Do tej pory zawsze myślałem (w błędzie), że mimo wszystko działanie w formie z inspiracji zawiera mniej działania, więcej medytacji. Teraz przypominam sobie Twoje słowa, że ta zwiększona witalność oraz inspiracja jest właśnie do tego, aby działać więcej w formie, a nie mniej! Co za radość i uwolnienie!
Jeszua:
Idzi i nie grzesz więcej.
Kochamy Was,
Amen.
Nie wiem czy dobrze rozumiem Waszą rozmowę, bo trudno mi się skupić. Wciąż jestem poruszony dzisiejszym dniem.
Ja to widzę tak, że bez porządnego potrząśnięcia społeczeństwem się nie obejdzie.
I to potrząśnięcie musi być takie, by dotarło do różnych dziedzin życia, by wygodne fotele się powywracały. By ludzie opuścili własne strefy komfortu, które często są wspieraczami tego chorego systemu.
Pewnie sam jestem szalony i nie wiem co wypisuję. Na pewno Ktoś wie i może podpowie. Moje dzisiejsze poruszenie wynika z sytuacji jaką miałem na polu.
Opiekuję się kawałkiem ziemi. Niestety a może stety, jestem otoczony zewsząd rolnikami, którzy mam wrażenie prześcigają się w ilości wylanych ton oprysków na pola i sady.
Owady, zwierzęta, cała przyroda na tym cierpi. Powietrze zatrute. Środowisko zatrute. Produkty jedzeniopodobne. Nerwy mi dziś puściły. Miałem ochotę ich pobić.
Ewakuowałem się stamtąd. Wrzeszczałem gdy w samo południe rozpylali trucizny.
Czy tak powinno wyglądać rolnictwo? Może z nimi jest wszystko ok tylko ja oszalałem?
Znikła gdzieś miłość do Ziemii, do przyrody, do tych którzy będą kupować takie produkty. Chciałoby się zrobić jak należy ale wśród pseudorolnictwa i wspierania takiego stanu, hm..
Ręce opadają.
Może powinienem najpierw coś wybaczyć zanim napisałem.
Nie wiem. Nic już nie wiem.
Bardzo dziękuję za tą rozmowę, dotyczy ona wszystkiego i jest niesamowicie pomocna, jest prosta, pasuje do serca i jest wciąż aktualna.
Ileż to razy mamy wrażenie, że wszystko jest nie tak i chcielibyśmy wręcz krzyczeć – co ja tu robię?
I jeszcze nie warto nic mówić, bo rozpęta się “wojna” … to tak jakby rozmawiał głuchy z niewidomym.
A jednak warto, naprawdę warto czasem głośno krzyknąć NIE!
Warto i trzeba reagować, bo inaczej daje się przyzwolenie i samemu przykłada się rękę do tego obłędu.
Czuję, że te wszystkie absurdalne sytuacje są bardzo pomocne, bo by nam się nie chciało, bo szybko
potrafimy się przyzwyczaić do tzw. poukładanych komfortów. A ja nie lubię takiego poukładania
i przepisów jak do pieczenia ciasta, które nijak nie pasują, bo nie używam aż tylu jajek, albo wcale i też wychodzą wspaniałe. Życie fantastycznie płynie… jest w ruchu… dzieje się i to kocham.
Jeszcze niedawno myślałam, że zbyt wolno się wszystko zmienia i to chyba w każdej dziedzinie,
bo już dawno mówiłam, że mój wnuk nie będzie już chodził do systemowej szkoły. Wprawdzie nie chodził… uczył się w domu (nauczanie indywidualne) a w zasadzie uczy się sam. No i machina stanęła.
Żadne e – lekcje, bo nikt nie umie, nie ma zasięgu… Ale zamiast są kilkugodzinne marsze czy bieganie z psem w lesie, rowery…
I wbrew pozorom ludzie otwierają swe serca, zmieniają się, zmieniają wiele.
Każdy dzień to wspaniała szansa i sposobność na objęcie wszystkiego jakie jest i ukochanie.
Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią.
Ojcze, wybacz mi, bo co ja wyrabiam… wchodzę, wychodzę a przecież JESTEM.
Kiedyś “kłóciłam się” z Jeszuą i mówił to samo, w kółko to samo ale to nie znaczy, że Promieniowanie było inne, słabsze i zostało wtopione, jest drogowskazem i ułatwieniem, zawsze aktualne,
proste i prawdziwe.
Jesteśmy Jednym i świećmy z pełną mocą, bo Wolność jest całkowita, nie tylko troszeczkę. Jest.
Myślę, że cały szkopuł w tym, że jak mury się zawalają to budowli nie ma a my nie wiemy – co dalej?
Jak to ma być? Nikt nie przedstawił nowych projektów oprócz tego, że trzeba Być Miłością.
Nie mam zielonego pojęcia i tymczasem jestem wdzięczna za ten kawałek ziemi nawet bez drogi dojazdowej na pole i kocham to grzebanie w ziemi, uczestniczenie w rekultywacji, współuczestnictwie w rozkwicie i często dostrzegam, że to aniołki zasadziły nowe rośliny albo wiatr właśnie wyhamował czy burza zmieniła kierunek.
Sławku, niedługo przestaną i myślę, że takie poruszenie zachwiało schematem. U mnie pryskacze przenieśli uprawy bliżej rzeki i przestali, nawet ściółkują. Za to drogowcy leją ostro. Tyleż jeszcze urzędów spraw niepotrzebnych.
Mają pracę, ha.
A nam pokazują co rozpuścić i ukochać. Radosny teatrzyk.
Lubię takie inspiracje. Niech wszystko staje się łagodne i delikatne … we mnie!
Amen.
Dziękuję Teresa Maria
Ciężko być jedynym innym w okolicy gdy nawet najbliżsi próbują cię przekonać byś robił jak wszyscy, bo będzie dym. Bo jak było do tej pory tak jak było i było dobrze, to czego ruszosz, po co zminiosz?
Na nic tłumaczenia, że wcale dobrze nie było i to droga ku przepaści.
W tamtym roku obserwowałem nowe choroby nawet na dzikich drzewach. Zachorowały wszystkie grusze, nie tylko te w sadach. Może mi się wydawało ale powiedziały mi, że są już tak obciążone zanieczyszczeniem, że wpuszczają parchy, grzyby, zrzucają owoce.
Tak jak człowiek u którego organizm jest nadmiernie obciążony pozwoli uaktywnić się wirusowi opryszczki albo obecnemu wirusowi, tak i one walcząc o swe przeżycie, rezygnują z dzielenia się owocami z nami.
Z roku na rok takich drzew przybywa. Opadają już śliwki przed dojrzeniem i krzewy owocowe też zaczęły chorować. Klony, dęby, kasztanowce, one też chorują.
Jesteśmy z nimi jednym. Człowiek bez roślin na ziemi nie przeżyje.
Po części rozumiem np sadowników, którzy stosują tzw środki ochrony roślin chociaż tego nie pochwalam. Widzę co dzieje się z pszczołami, trzmielami.
Z tego co słyszałem ok 20 oprysków w jednym sezonie, bo bez tego nie byłoby owoców, tyle idzie na sady.
U mnie też są drzewa ale nie chcę pryskać. Nie wiedziałem co dalej robić. Po części ta plandemia jest dla tych drzewek i przyrody wybawieniem a więc i dla nas. Ten pęd zwolnił. Zanieczyszczanie zmalało. Nie chciałbym tu nikogo potępiać ale myślę że wiele osób nie jest świadomych tego, że ich sposób życia, auta, okręty, samoloty, wszelkie kopciuchy, konsumpcjonizm, przyczyniają się do tego. Łatwo jest później zrzucić winę np na sadowników ale częściowo na tym poziomie nie mają wyjścia.
Wszyscy musimy zweryfikować swój wkład w całość i zaczynam doceniać wirusową akcję. Dla mnie przyszła z Nieba nawet jeśli ktoś chciałby tego użyć do kontroli ludzkości.
Dziękowałem Bogu za to że postawił mnie na dole tej piramidy, bym mógł wszystko objąć i stać się kanałem dla Światła ale czasem upadam i podnoszę się.
Nie zapominam o wybaczeniu, o wzięciu odpowiedzialności za to co widzę. Może teraz czegoś nie dostrzegam a mam z tym więcej wspólnego niż mi podpowiada ego, więc akceptuję to jako “to jest moje” ja to stworzyłem.
Może to czas, by nie tylko wybaczać ale i zacząć otwierać usta i mówić co jest nie tak.
Jeśli się mylę, niech mnie mądrzejsi poprawią.
Dziękuję
Przyroda jest mi jak młodsza siostra i serce mi pęka widząc co jej robimy. Jak byłem mały, przeczytałem “Kwiatki Św. Franciszka”. Byłem tym zauroczony.
Gdy dorosłem i Ktoś mnie nawoływał, bym zmienił tor bo już czas, bo nie zdążę, wpadła mi w ręce seria książek o Anastazji z Syberii. “Dzwoniące Cedry Rosji”.
Pochłonąłem je wręcz. Pamiętam jak powiedziała, że polna orka jest dla Ziemii jak zadana człowiekowi rana, którą gdy się goi, my na nowo rozdrapujemy i tak w kółko.
To mnie tak walnęło, że postanowiłem zasadzić drzewa na polu. Oczywiście był bunt rodzinny i początkowo się uginałem pod naciskiem. 3/4 z 3ha obsadziłem drzewami i krzewami nie tylko owocowymi. Wszystko koszę rękoma bo nie potrafię wjechać tam maszyną gdy widzę tyle żyjątek, gniazd ptasich. Lawirowałem pomiędzy wymogami agencji a przetrwaniem by robić to zgodnie z Sercem. Udało się jak do tej pory co zakrawa o cuda bo z powodów bulu kręgosłupa nie mogłem skosić traw więcej niż kawałeczek dziennie. Ten teren bym skosił, zajmowało mi do 3 miesięcy co roku. Ale jaka frajda gdy widzisz dwa stadka młodych kuropatew, które przy okazji zjadają stonkę ziemniaczaną. Oczywiście nie pryskaną. Docelowo chcę cały ten teren obsadzić drzewami a pomiędzy nimi choduję warzywa, zboża. Cały czas się uczę, dostosowuję do Serca. Tam gdzie warzywa, już ziemi nie zaoruję. Chcę ściółkować lub coś podobnego. Wcale nie chcę wjeżdżać ciągnikiem i takie są plany na przyszłość. Pojawiło się marzenie by na środku tych pustych wyoranych pól powstał taki ogród i był przykładem, że da się bez ciężkiego sprzętu, bez oprysków i jest pięknie i zdrowo.
A kiedy miewałem długi czas wątpliwości czy to nie jakieś ego fanaberie, ujrzałem pierwszy raz dwie pełne podwójne tęcze nad młodym ogrodem. Przestałem wątpić.
W tym ogrodzie zaczęło leczyć się to ciało. Dziś zdarza mi się pracować tam po 10 godzin dziennie a zaczynałem od 10 minut.
Chcę powiedzieć tym którzy jeszcze się wąchają, by nie bali się iść za Głosem Serca, bo to jest Wola Boga i Ona nie ma przeciwieństwa. Każde przeszkody usuwa. Więc jeśli Jego Wolą, Naszą wolą będzie bym robił nadal to co robiłem, On wszystko wyprostuje.
(Nie zawsze to robiłem. Większość życia pracowałem w mundurze z bronią w sektorze prywatnym.)
Widzę w ogrodzie więcej ludzi. Na razie bywam tam tylko ja. To za duże tylko dla mnie. Nie wiem co będzie dalej, może Wędrowcy regenerujący się, odzyskujący Siebie będą tam zaglądać, odpoczywać, pomieszkiwać. Może Wy zechcecie się tam kiedyś spotkać.
Bądź Wola Twoja
Wybaczcie że tyle o sobie, może wciąż zalatuję egocentryzmem.
Pokój z Wami
Jakiś czas temu, rok, dwa, spacerując po lesie, uświadomiłem sobie, że wiele osób chciałoby porzucić sposób życia w jakim tkwią ale nie mają jak tego zrobić. Są jakby zaszachowani sposobem życia kolejnych osób, systemu, rządów.
Wtedy zrozumiałem, że system musi się odgórnie zawalić, bo pojedynczy człowiek nic nie może zrobić. Gdyby jednak nastąpił całkowity reset, wiele osób by na tym ucierpiało. Nie chodzi o to by wykoleć pociąg albo wyskakiwać w biegu i skręcać sobie kark ale by go powoli wyhamowywać.
Teraz znów ujrzałem, że wszystko idzie dobrze, że to ten czas. Ta pandemia jest właśnie tym.
To nie musi być przyjemne dla ego ale kiedyś za to podziękujemy.
🙂
Błogosławię Was Przyjaciele i Całemu Światu
Utraciłem pokój i trochę żałuję że się tak rozpisałem.
Dziś znów miałem powtórkę z rozrywki z opryskami ale tym razem wybrałem pokój i wybaczenie. Nawet wiatr po tym zmienił kierunek. Nie chcę walczyć i grzęznąć w bagnie jeszcze bardziej.
Wracam do Siebie. Wszystko jest dobre.
Kochani Braciszkowie oraz Siostry, nie zapominajmy, że tak naprawdę nie jest aż tak ważne co robimy, ale jak – aby działać z wewnętrznego pokoju, w zaufaniu do Niego, wewnętrznego bezpieczeństwa, gdyż nic co rzeczywistym zagrożonym być nie może. Działając tak, nawet jak nam nie wyjdzie, to ziarna pokoju, miłości zostaną zasiane i na pewno wykiełkują, a i sami nie będziemy na siebie źli, gdy będzie nam się wydawało na zewnątrz, że się nie udało tak, jak zakładaliśmy. Ziarna miłości lub leku będą kiełkować, w zależności z jakiej intencji wyjdziemy, dlatego tak bardzo ważna jest wewnętrzna uważność, pamięć Królestwa. Wiem, że czasami zapominamy, ale po to tu jesteśmy, aby wzrastać coraz bardziej, aby pamięć została utrwalona na wieczność 💗. Kocham, całuję, błogosławię 🙏🏼.
Rozprzestrzeniamy miłość albo lęk.
Uważność i pamięć Królestwa.
Na pewno w końcu mi się to uda ALEX i przestanę wpuszczać złodzieja.
Dziękuję
pięknie napisane, link poniżej:
https://pokojchrystusa.pl/jezeli-bog-z-nami-ktoz-przeciwko-nam/
Na granicu snu usłyszałem to:
Wciąż szukam pokoju w przyszłości, lub po zmianie pewnych okoliczności. Tymczasem właśnie te okoliczności (jak opryski) pojawiają się po to, bym mógł sobie coś wybaczyć – usunąć przeszkody stojące na drodze miłości – bym mógł odczuwać pełniejszy pokój TERAZ
To dar a nie przekleństwo.
Prosiłem o to. Teraz to ujrzałem. Nie odczuwałem pokóju. Próbowałem ten stan czymś zakrywać i oddałem to Duchowi i pojawiły się takie doświadczenia, różni ludzie i oni też mówią mi, że mam coś nie wybaczone. Dali mi sposobność.
Ależ byłem ślepy.
A to naprawdę miłość przyszła w przebraniu.
Brak mi słów.
I ja to wszystko uczyniłem, Bóg we mnie.